Artykuły

Cydrowa potęga czy błąd statystyczny?

Z tegorocznych zbiorów jabłek Polska mogłaby wycisnąć ocean cydru - trzykrotną światową produkcję. Gdyby tylko cydr i piwo miały równe prawa. Dedykujemy stosownym ministrom zamiast śmigusa-dyngusa.

Nasz cydrowy potencjał

Strona Ministerstwa Rolnictwa głosi dumnie: „Jabłko liderem polskiego eksportu”. Cydreo domyśla się, że to pobożne życzenie na zakończenie Wielkiego Postu. Popatrzmy, co by było gdyby... cydr i piwo miały równe prawa.

Jeśli wierzyć GUSowi, to w 2014 roku polscy sadownicy zebrali 3,2 miliona ton jabłek. Liczba jak każda inna, czyli nie mówi wiele dopóki jej nie porównamy z czymś konkretnym. A jest z czym – Anglicy zbierają rocznie ok. 440 tysięcy ton jabłek. Z tego przeznaczają na produkcję cydru 57% czyli 250 tysięcy ton.

Ile im z tego wychodzi? Według świeżych danych brytyjskiego stowarzyszenia cydrowników NACM - hektolitry magicznego napoju. Konkretnie - 8 milionów hektolitrów. To jest prawie połowa światowej produkcji cydru i perry. Przy takich normach przetwórstwa moglibyśmy z naszych jabłek wycisnąć niezły ocean cydru.

57% z 3,2 miliona daje 1,8 miliona ton surowca, więc wyszłoby jakieś 58 mln hektolitrów czyli ponad trzy razy więcej niż cała światowa produkcja. Trudno to sobie wyobrazić, skoro polski urobek za zeszły rok to mikre 90 tysięcy hektolitrów czyli 0,5% światowego rynku, na poziomie błędu statystycznego. Dla porównania - mała Irlandia daje 8% światowej produkcji. 

Jasne, że na Wyspach siła cydrowej tradycji jest nieporównanie większa, że u nas króluje piwo itd itp. Ale równie jasne jest, że niewielkie narody dookoła mają istotnie większą produkcję cydru i nieporównanie mniejsze bariery rynkowe. Przecież rynek piwa ruszył w Polsce dopiero po zniesieniu uciążliwości akcyzowych i reklamowych. Czy nadal będziemy tylko „błędem statystycznym” na cydrowym wykresie?  A jabłka gniją...