Po Celtach dla cydrownictwa światowego zasłużył się Karol Wielki, panujący w VIII w. od Hiszpanii przez Francję po Niemcy. Wydał liczne przepisy zrównując w prawach i obowiązkach sadowników i hodowców winorośli. Z jego woli w królewskich majątkach miały działać „siceratores” dla wyrobu piwa i cydru. Łacińskie „sicera” w końcu przylgnęło tylko do jabłek i przeszło w hiszpańskie „Sidra” , francuskie „Cidre” i angielskie „Cyder” (!). Tyle (prawie) o terminologii. W zaścianku zostali tylko Niemcy, ze swoim Apfelwein.
Cydrowi bardzo pomogło małe zlodowacenie XIV w., kiedy wymarzły winnice północnej Europy. Jabłonie przetrwały, a szczególnie bujnie rozrosły się na Wyspach Brytyjskich. Demokratyczna rewolucja Cromwella w 1640 roku i żołnierze New Model Army podnieśli prestiż cydru, wcześniej traktowanego jako ubogi krewny francuskiego wina. Hrabstwa Somerset i Devon dorównały sławą okolicom Bordeaux. Anglicy, którym zawsze doskwierała podła kuchnia i niedogrzane mieszkania, odnaleźli swój magiczny napój. Tradycję wyrobu przechowali do dziś.
Dzieje cydru na ziemiach polskich, mimo celtyckich początków i sprzyjającego jabłkom klimatu, spisane zostały późno, dopiero w XIX w.
„Ogrodnik Polski” donosił w 1888 r. :
„Prawdziwy cydr jest napojem przyjemnym, orzeźwiającym i dobrym na trawienie. W istocie zawiera on 5% do 8% spirytusu, garbniku więcej niż wino burgundzkie, cukier i inne składniki pożyteczne dla organizmu. Prawdziwy jabłecznik pobudza i reguluje działanie kiszek. W Normandii, gdzie piją dużo, kamień jest chorobą rzadką.”
A „Kurier Warszawski” nawoływał:
Sadźmy jabłonie w ogrodach, po miedzach, przy ulicach, wyrabiajmy jabłecznik, a będziemy bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi i przyczynimy się najskuteczniej do wyniszczenia pijaństwa”
Czego i Państwu życzymy!