W finansowym centrum Niemiec – we Frankfurcie nad Menem niepodzielnie rządzi wino z jabłek. Apfelwein to narodowy trunek w całej Hesji, hołubiony i chroniony przed zakusami unijnej konkurencji. Kiedy po sukcesach z krzywizną banana kilka lat temu urzędnicy z Brukseli próbowali kombinować z nazewnictwem trunków napotkali zaciekły opór właśnie w Hesji. Pomysł, żeby wino mogło być tylko z winogron wyjątkowo nie spodobał się we Frankfurcie. Opinia publiczna potraktowała to jako zamach na tożsamość i kulturę Hesji. Dotknięci do żywego obywatele znad Menu zagrozili wystąpieniem z Unii i powrotem do Deutsche Marki. Wyobrażacie sobie blokadę Europejskiego Banku Centralnego we Frankfurcie? Alterglobaliści i cydrownicy ramię w ramię... Groźba oblężenia podziałała na urzędasów. Po kilku dniach Unia porzuciła pomysł. Euroland ocalał a wino z jabłek nie musi szukać nowej nazwy.
Heski Apfelwein to przede wszystkim Frankfurt. Na przełomie XIX i XX wieku opisywano potęgę tutejszych wytwórni jabłecznika i niekończące się labirynty piwnic gdzie dojrzewały hektolitry złotego trunku. Do dziś zostało we Frankfurcie ponad 60 takich piwnic, naprawdę dużo jak na współczesne miasto bankierów. To tak, jakby w Warszawie zamiast lotniska Cargo królowała Wytwórnia Win Okęcie (Kwiat Jabłoni nie zawiedzie…). Potentat rynku, Kelterei Possman, produkuje do 20 milionów litrów wina z jabłek rocznie. Liderzy sprzedają przede wszystkim tradycyjny, wyraziście kwasowy Apfelwein w stylowych, przysadzistych butelkach. Ostatnio jednak wprowadzają też Aeppler – słodszą odpowiedź na konkurencję z importu, a także zupełnie nowe pomysły w rockowych puszkach z mocnym gazem.